Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
"Żydzi do komory", "Polska dla białych" - takie napisy znalazł 2 czerwca w swoim spalonym gabinecie dentystycznym Dawid Z. - Mogło dojść do tragedii. W gabinecie była butla z gazem - mówi Teresa Wiesiołek, która mieszka nad gabinetem.
Dawid Z. płakał, że zniszczono dorobek jego rocznej pracy. Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego ktoś go prześladuje. Z. przyjechał do Polski kilka lat temu. Wcześniej mieszkał we Lwowie, a potem w Izraelu.
Wczoraj do prokuratury w
Katowicach został doprowadzony mężczyzna, którego
policja podejrzewa o spowodowanie pożaru. Okazał się nim... Dawid. Z. - Dowody, które udało nam się zebrać w tej sprawie, wskazują na to, że to on sam podpalił gabinet - mówi komisarz Magdalena Szymańska-Mizera, rzeczniczka katowickiej policji.
Prokuratura postawiła mu już w tej sprawie zarzuty. Za narażenie na niebezpieczeństwo mieszkańców kamienicy grożą mu nawet trzy lata więzienia. Na razie Z. nie został aresztowany. Prokuratura zastosowała wobec niego dozór
policyjny, poręczenie majątkowe i zabroniła mu opuszczania Polski.
- W tej chwili wyjaśniamy jeszcze kwestię antysemickich napisów. Trwają ekspertyzy grafologiczne, które pozwolą nam ustalić, czy również one są autorstwa samego Z. - dowiedzieliśmy się w katowickiej policji.
Z naszych informacji wynika, że podczas przesłuchań Z. wszystkiemu zaprzeczał. Próbowaliśmy się wczoraj z nim skontaktować, ale nie było go w domu. - On tego nie zrobił. Był tylko na tyle głupi, że zgłosił się z tym do mediów - mówi
kobieta, która odebrała telefon w domu Z.